Faworki - lekka, ale tucząca karnawałowa przekąska. Przepełniona dobrymi wspomnieniami, zapachami i smakami. Obłędne!
Wersja I przepisu - polega na długo wyrabianym wytrawnym cieście. Dzięki czemu są one lekkie i kruche niczym chrust.
Wersja dla wytrwałych :)
Wersja I przepisu - polega na długo wyrabianym wytrawnym cieście. Dzięki czemu są one lekkie i kruche niczym chrust.
Wersja dla wytrwałych :)
SKŁADNIKI
Na 4 talerze chrustu
130g mąki żytniej typ 1000
250g mąki żytniej typ 2000
120g mąki gryczanej
5 żółtek
2 łyżki esencji waniliowej na burbonie (domowej roboty)
szczypta soli
szklanka gęstej śmietany (12% lub 18%)
2 litry oleju do smażenia (ja wybrałam rzepakowy)
ksylitol zmiksowany na puder
130g mąki żytniej typ 1000
250g mąki żytniej typ 2000
120g mąki gryczanej
5 żółtek
2 łyżki esencji waniliowej na burbonie (domowej roboty)
szczypta soli
szklanka gęstej śmietany (12% lub 18%)
2 litry oleju do smażenia (ja wybrałam rzepakowy)
ksylitol zmiksowany na puder
PRZYGOTOWANIE
Do przesianej mąki dodajemy żółtka, esencję, sól i śmietanę. Całość wyrabiamy. Kiedy ciasto jest już dobrze połączone i tworzy gładką, lecz lekko twardą masę owijamy je w folię i odstawiamy na ok 30 min aby odpoczęło (w temperaturze pokojowej).
Następnie zaczynamy proces bicia ciasta (jeśli jesteśmy słabi, zmęczeni czy np. z wenflonem na dłoni - zatrudnijmy do tej roboty męża albo krzepką koleżankę :) ).
Rozwałkować ciasto - następnie bijemy je za pomocą kopystki, wałka czy wałkownicy. Składamy na pół i znów bijemy. Składamy na pół i bijemy, ponownie na pół i bijemy. Rozwałkować do pierwotnych rozmiarów. I ponownie bijemy. Na pół i bijemy... czynność powtarzamy około 10 razy. Kiedy już będziemy mieć po raz ostatni pobite i złożone ciasto, zawijamy je w folię i wkładamy do lodówki na ok. 30 minut. Aby nabrało kruchości.
Po tym zabiegu ciasto wałkujemy na ok 2mm placek. Nożem lub radełkiem wycinamy cienkie prostokąty. Każdy z nich nacinamy pośrodku, przez powstałą dziurkę przekładamy jeden koniec ciasta.
Póki nie skończymy, powstałe faworki przykrywamy ręcznikiem kuchennym.
Do wysokiego i szerokiego garnka nalewamy 1l oleju (około 3-4 cm). Czekamy aż się dobrze rozgrzeje i wówczas wrzucamy na tłuszcz faworki. Wystarczy im dosłownie się zarumienić z każdej ze stron. Przekładamy na tackę wyłożoną papierowym ręcznikiem kuchennym, aby odsączyć nadmiar tłuszczu. Kiedy faworki ostygną posypujemy je pudrem ksylitolu.
Następnie zaczynamy proces bicia ciasta (jeśli jesteśmy słabi, zmęczeni czy np. z wenflonem na dłoni - zatrudnijmy do tej roboty męża albo krzepką koleżankę :) ).
Rozwałkować ciasto - następnie bijemy je za pomocą kopystki, wałka czy wałkownicy. Składamy na pół i znów bijemy. Składamy na pół i bijemy, ponownie na pół i bijemy. Rozwałkować do pierwotnych rozmiarów. I ponownie bijemy. Na pół i bijemy... czynność powtarzamy około 10 razy. Kiedy już będziemy mieć po raz ostatni pobite i złożone ciasto, zawijamy je w folię i wkładamy do lodówki na ok. 30 minut. Aby nabrało kruchości.
Po tym zabiegu ciasto wałkujemy na ok 2mm placek. Nożem lub radełkiem wycinamy cienkie prostokąty. Każdy z nich nacinamy pośrodku, przez powstałą dziurkę przekładamy jeden koniec ciasta.
Póki nie skończymy, powstałe faworki przykrywamy ręcznikiem kuchennym.
Do wysokiego i szerokiego garnka nalewamy 1l oleju (około 3-4 cm). Czekamy aż się dobrze rozgrzeje i wówczas wrzucamy na tłuszcz faworki. Wystarczy im dosłownie się zarumienić z każdej ze stron. Przekładamy na tackę wyłożoną papierowym ręcznikiem kuchennym, aby odsączyć nadmiar tłuszczu. Kiedy faworki ostygną posypujemy je pudrem ksylitolu.