Wiosna odwiedziła nas w tym roku wcześniej, dlatego w napięciu oczekujemy pierwszych, swojskich nowalijek. Rozsada już rośnie, nabiera naturalnej siły i energii aby zostać wsadzona do gruntu. W tym roku uszykowałyśmy sporą ilość własnych ziół, różnych odmian kapust, sałat, pomidorów i innych smacznych roślin gruntowych.
Wraz ze słońcem,i pierwszym tak ciepłym weekendem powstał pomysł, aby rozpocząć sezon picia kawy w ogrodzie. Na taką okazje musiała też powstać idealna słodycz. Mocno czekoladowa tarta, przełamana kwaskowatymi owocami leśnymi. Idealnie przmówiła do nas w ten idealny dzień. Małgorzata nawet nie mogła wyjść z podziwiu i na okrągło powtarzała: "Ciociu, to jest pyyyysne!" :) Nawet bratki jej smakowały!
Pomysł na smaczny, tradycyjny obiad. Z wykorzystaniem ostatnich zapasów kiszonej, domowej kapusty. Zaprawionej tradycyjnie z koprem włoskim. Muszę zapamiętać, aby w przyszłym roku zorganizować kilka słoików bez tej przyprawy - coby niektórzy nie kręcili nosem :)
Ten rodzaj sałaty jest tak prosty, że aż wstyd, że dopiero po takim czasie zdecydowałyśmy się na przygotowanie jej. Rezultat przekroczył nasze oczekiwania. Idealny urodzinowy, lekki obiad.
Kolejna porcja ciastek, które chowam po różnych puszkach w domu i wyciągam w kryzysowych sytuacjach. Te są bardzo kruche i sycące. Idealne do popołudniowej kawy albo herbaty. Tworzone razem z małą Małgorzatą, dlatego są pełne uroku :)
Agnieszka zaproponowała rozpocząć nowy cykl dotyczący napojów. Owocowo-warzywnych z naciskiem na warzywa. Witaminowe bomby! Dodające energii i pozwalające utrzymać fit sylwetkę. Sycące, orzeźwiające i przede wszystkim zdrowe! Póki co chcemy wykorzystać produkty dostępne przez cały rok, ale już za chwil kilka będziemy dysponować pełnym urodzajem nowalijek z własnego ogrodu. Wystarczy wyciągnąć rękę po szklankę zdrowia! Będziemy polecać soki z sokowirówki jak i tych z blendera. Zaletą tych drugich jest fakt, że rozdrabniamy całość warzywa czy owocu. Nie zostawiamy odpadków, jest mniej sprzątania. Przede wszystkim taki napój jest bardziej gęsty i treściwy. Spokojnie może zastąpić drugie śniadanie czy kolację.
Takim przysmakiem świętowałam kolejny rok w mojej metryce, oraz rok mojego leczenia. Rok na diecie. Podsumowując ten czas, wyszło na to,że trzymałam się dzielnie. Przed leczeniem obawiałam się togo jak wytrzymam, jak dam radę, jak sobie poradzę głównie w aspekcie żywieniowym. Dałam radę. Wyszukałam pełno alternatyw, substytutów, dzięki którym mogłam piec i gotować większość ulubionych dań. Co dalej? Leczenie trwa, dieta również. Jednak myślę, że po zakończeniu nadal będę trzymać się zasad, których już się nauczyłam. Zapewne pozwolę sobie na większy luz - przynajmniej w kwestiach warzywno-owocowych. To jest dla mnie najtrudniejsze - wstrzemięźliwość od większości owoców. Póki co grzeszę pierwszymi kupnymi truskawkami. Ale zapowiadam, jest to pierwszy i ostatni raz w tym sezonie. Kolejny raz zgrzeszę w czerwcu - kusząc tymi z własnego ogródka!
Ciasteczka niedbale przygotowane, na szybko, przy pomocy dwulatki. Choć "pomoc" to bardzo wygórowane pojęcie. Ciasteczka duże, bardzo sycące. Inny wariant: z kawałkami czekolady lub skórką pomarańczową.
Tego typu ciastka są dobrą przekąską do kawy, albo "drugim śniadaniem" w podróży, kiedy to na przystankach ciężko jest znaleźć coś do przegryzienia odpowiedniego dla nas. Kiedy zabieram się za pieczenie ciastek, zwykle robię ich dużo więcej. Staram się zamknąć w puszkach i rozdzielić pomiędzy domostwami w których bywam najczęściej - zatem część ląduje u siostry, część u rodziców a część zabieram ze sobą. Wówczas wiem, że jak trafię z niezapowiedzianą wizytą, to do kawy dostanę coś dobrego i zdrowego. Fakt, czasem zdarza się, że w magiczny sposób, pod moją nieobecność ciastka same znikają z puszki :)