Mój mąż jest moim największym cenzorem żywieniowym. Pewnie dlatego, że przyświeca nam ten sam cel. A jest on uzależniony od mojego wyzdrowienia.
Ale ale.. jak każdy grzesznik ja się próbuję tłumaczyć!
- Zjadam ich dosłownie kilka!
- Żadne rewolucje się po nich nie dzieją.
- Jem tylko te z własnego ogrodu (kupnych bym tak nie pragnęła!).
- Wiedziałam, że będę nimi grzeszyć, jeszcze zanim zaczęłam leczenie... (co najgorsze, wiem, że grzeszyć jeszcze będę malinami i borówkami! Ehhh).
- A tu fakty: truskawki mają niski indeks glikemiczny, bo równy 25! To już kiwi ma dwukrotnie wyższy!
- Taka mała racjonalizacja... skoro kiwi mogę, "bo ma mało cukrów", to truskawki tym bardziej. (Aby Jakub był spokojny, upewnię się w czwartek u pani doktor ;) )
O cieście - powstało w mojej głowie w ciągu 10 minut. Chciałam COŚ do sobotniej kawy. Na szybko, zdrowo i przepysznie... i odrobinę grzesznie.