Jednak podczas samego pieczenia co chwilkę podbiegała Gosia i podkradała jeszcze ciepłe ciastka. W całym domu przyjemnie pachniało wanilią więc każdy domownik, który przechodził chwytał ciacha jeszcze gorące.
Pozostała mi jedna mała puszka, którą przechowuję "na czarną godzinę".